![]() |
autor: Juan Ortiz |
Premiera: 28 lutego
1969
Reżyseria: Jud Taylor
Scenariusz: Margaret
Armen
Na
początek stwierdzę, że zastanawianie się nad ideą zmiany tytułu zostawiam
Frzee. Albo nie… Podzielę się myślą, że ludzie odpowiedzialni za polską wersję zostali
pokonani przez metaforykę oryginału… [Nie
pierwszy raz. W ogóle mam wrażenie, że za każdym razem, kiedy oryginalny tytuł
nosi jakiekolwiek znamiona metaforyki, subtelności czy literackości, nasi
rodacy wciskają się ze swoją świetną koncepcją, niezmiennie łopatologiczną,
nierzadko ze spoilami. Brawo my.]
W
odcinku, w którym jak to się często zdarza USS Enterprise musi uratować całą
populację planety (tym razem przed plagą pożerającą wszelkie życie roślinne) za
pomocą dostępnej tylko w jednym konkretnym miejscu wszechświata (na planecie
Ardana) kopaliny – zenitu, mającego właściwości zabójcze dla plagi, której
zdarza się hasać pomiędzy planetami Federacji. Zenit wydobywany jest w
kopalniach przez Troglytów – zajmujących się tym i tylko tym. Nie mają dostępu
do nauki, ba! nie wychodzą z jaskiń! Całe dnie siedzą pod ziemią i wykopują
minerał gołymi rękoma… Dość dziwne. [dziwne
tym bardziej, że troglyckie niewiasty wciąż mają czas i możliwości zrobić sobie
makijaż…] A żeby było dziwniej zarządzają nimi artyści i inteligenci żyjący
w mieście umieszczonym w chmurach za pomocą technologii antygrawitacyjnej.
Wyeliminowali przemoc, ale stosują tortury wobec Troglytów. Są niezwykle
inteligentni, ale Droxine (Diana
Ewing), córka zarządcy Plasusa (Jeff
Corey) potrafi tylko robić wielkie sarnie oczy i zachwycać się uszami Spocka.
Mają tę swoją antygrawitację, ale nie potrafią wydobywać surowców inaczej niż
ręcznie i jeszcze są za głupi, żeby ogarnąć zagrożenie dla górników i
zaprojektować proste maski przeciwgazowe. No dobra, te ostatnie punkty to po
prostu jakieś ekonomiczne i polityczne draństwo (łatwiej rządzić głupimi, czyż
nie?). Wychodzi na to, że mieszkańcy Stratos
utrzymują się z tego wydobycia,
sprzedając drogocenny zenit, tyle że jeśli tak, to ja nie ogarniam jaki problem
w zablokowaniu im tego handlu wcześniej mieli Troglyci i nie, nie kupuję bajki
o otępiającym/ogłupiającym działaniu gazu w kopalniach. Kupy ani dupy się ta
planeta nie trzyma, ale nie powiem odcinek ma kilka intrygujących aspektów.
![]() |
źródło |
No tak, trudno
zaprzeczyć. To społeczeństwo jest jakoś tak głupkowato skonstruowane, że
naprawdę niełatwo w nie uwierzyć. Rządząca elita chyba musiała wykazać maksimum
złej woli, żeby do tego wszystkiego doprowadzić. No bo serio: zwykłe maski.
Zwykłe kurde maski pozamiatałyby całe to rozwarstwienie społeczne. I dlaczego
oni kopią własnymi paznokciami? Głupie fazery by im dać – przecież mieszkańcom
Stratos to by się też opłaciło: wydobycie szło by zapewne szybciej, no nie?
Większe zyski, większy dobrobyt.
Mam wrażenie,
że inteligenci z podniebnego miasta po prostu na samym początku podjęli parę
głupich decyzji, a potem zwyczajnie było im wstyd się do tego przyznać, więc
uparli się, że hej, to było genialne i że inaczej się nie da. Pewnie doskonale
zdawali sobie sprawę z tego, że wtopili – ale udawali, że wszystko jest okej.
Albo to, albo
byli sadystycznymi degeneratami. Wolę więc moją opcję.
Po
pierwsze – to pan Spock jest obiektem westchnień Droxine. [zawsze cieszy, kiedy obiektem westchnień jest ktoś inny niż Kirk]
Po drugie – przywódczyni Zakłócaczy (Disruptors) Vanna (Charlene Polite), nie daje się omamić Kirkowi, a moment, gdy
lądują w kopalni i ona krzyczy – łapać go do swoich pomagierów, bardzo mi się
podobał. Po trzecie – Troglyci mają śmieszne noże, kojarzące mi się ze starymi
żelazkami na duszę. [totalnie tak! xD]
Totalnie nieporęczne, ale oryginalne. No i jest jeszcze scena walki Spocka i
Kirka z czwórką Troglytów. Poziomy lot jednego z mężczyzn w czerwonych
kombinezonach, mający na celu prawdopodobnie zwalenie kapitana z nóg, bije na
głowę wszelkie loty samego Kirka z uporem maniaka stosującego tę technikę.
Uśmiałam się do łez.
Ale
tak naprawdę to nie był śmieszny odcinek. Nie jest ani trochę śmieszne, że
grupa uważających się za inteligentów i artystów (czy bycie artystą nie wiąże
się z pewną wrażliwością?) ludzi, skazuje całą populację swoich współbraci na
wegetację, ponieważ są mniej inteligentni? Nie zastanawiają się dlaczego, nie
próbują się podzielić posiadanymi dobrami (posiadanymi zresztą,
dzięki tamtym),
pomóc im w jakikolwiek sposób. Paskudny, jaskrawy obrazek piętnujący niejeden
rząd, niejedno społeczeństwo. Troglyci mieli szczęście, zjawił się u nich
kapitan Kirk i raz dwa zmienił ustalone od pokoleń zasady. My, współcześni
Ziemianie, Kirka nie mamy. Po raz kolejny szkoda.
![]() |
źródło |
W sumie bardzo
dobrze to ujęłaś: grupa „uważających się za inteligentów i artystów”. Bo może i
się uważali, ale swoimi czynami w żadnym momencie nie udowodnili, że są
ponadprzeciętnie inteligentni. A powinni, wszak na Stratos od iks lat
społeczeństwo skupia się wyłącznie na tym: rozum i sztuka. Czy to znaczy tylko
tyle, że jako jedynych w całym kosmosie interesuje ich, co mają do powiedzenia
Wolkanie? Słabo trochę.
Obrazek
paskudny w rzeczy samej. Chcę wierzyć, że jednak przerysowany, bo to
niemożliwe, żeby w rzeczywistości ludzie byli tak ślepi.
Ale Kirk by
nam się przydał. Tak na wszelki wypadek.
–
I have never before met a Vulcan, sir.
–
Nor I a work of art, Madam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz