Pen Pals

il. Juan Ortiz (źródło)

Premiera: 1 maja 1989
Reżyseria: Winrich Kolbe
Scenariusz: Hannah Louise Shearer

Po pierwsze, mamy rzut oka na ludzką stronę kapitana Picarda – to zawsze cenne chwile, bo kapitan zazwyczaj stara się pozostawać formalny i zdystansowany. A tu się okazuje, że ma słabość do koni. Miłe. I autentycznie poczułam żal, kiedy konna przejażdżka skończyła się, zanim jeszcze się zaczęła. I miałam ochotę powiedzieć „Riker, matołku, zajmij się tym sam i pozwól kapitanowi na chociaż kwadrans relaksu”.

Wątek drugi: hartowanie Wesleya (bezcenny komentarz doktor Pulaski: „to chłopiec, a nie miecz”). To akurat motyw, który mnie zadziwił. I nie chodzi mi o samego młodego Crushera, który tak naprawdę przecież nie robi niczego, do czego nie zmusiłyby go okoliczności i co odstawałoby od jego charakteru. Nie, zadziwili mnie wszyscy inni: wypchnęli Wesleya na siłę do dowodzenia badaniami. Nie kupuję gadki o wspomnianym już hartowaniu i o tym, że z chłopca wkrótce będzie mężczyzną – bo przecież taka fucha nie ma nic wspólnego z byciem mężczyzną. Tu wchodzą w grę bardzo konkretne kompetencje, a Wesley w żadnym momencie nie był do tego szkolony. To nie jest problem męskości czy wieku. Za dwadzieścia lat może nadal nie nadawać się do dowodzenia, może wyrosnąć na przykład na świetnego naukowca – tylko tyle i aż tyle (wiemy, że nie wyrośnie, ale nieważne, piszę to hipotetycznie). Przecież on nawet nie dostał się jeszcze do Akademii, więc w ogóle o co chodzi? Na jakiej podstawie ma kimkolwiek dowodzić? Nic dziwnego, że członkowie jego zespołu nie traktują go zbyt poważnie: jest nieźle zapowiadającym się młodzieńcem, ale to wszystko.
I myślę, że właśnie przez takie rzeczy Crusher cieszy się opinią irytująco cudownego dziecka, merysójki i budzi sympatię na równi z Jar Jar Binksem. A tymczasem to naprawdę nie jego wina i zawsze będę to powtarzać: to reszta załogi wypycha go na to niezbyt chlubne stanowisko. On sam jest po prostu dorastającym dzieciakiem z ambicjami i zupełnie typowym brakiem pewności siebie.

I jest wątek główny – tak myślę, że główny, no bo tytułowy – czyli tajemnicza znajoma Daty. No i cóż. Muszę przyznać, że ta historia w zasadzie po mnie spłynęła. Nie wiem, nie potrafiłam się jakoś zaangażować. Okej, mamy po raz kolejny podniesiony temat Pierwszej Dyrektywy. Nic szczególnie unikalnego, czyż nie? I moim zdaniem ten problem bywał obrabiany już w bardziej interesujące sposoby.
Sęk w tym, że nie dostrzegłam konfliktu w sytuacji z tego odcinka. Nie rozumiem, dlaczego w którymkolwiek momencie pomoc obcej rasie miałaby być złą decyzją. Tak, Picard próbował to jakoś uzasadniać, ale myślę, że mu to tym razem nie wyszło. Plus całość wzięła w łeb dlaczego…? Bo Picard usłyszał, że korespondencyjna znajomość Daty to dziewczynka? Więc mogą ginąć miliony, ale kiedy w grę wchodzi mała dziewczynka, to przepadło, olać Pierwszą Dyrektywę? (to mnie aż tak nie dziwi – dobrze znam zasadę wyniesioną z Gry o Tron: nie zadzierać z małymi dziewczynkami!) Nie, kapitanie, jesteś niekonsekwentny i, nie bójmy się tego słowa, wylazł z ciebie mały hipokryta.
Co jest tu fajne? Strach Daty o Sarjenkę. Niby to nie jest tematem odcinka, ale mamy mimochodem pokazane emocje androida – tak prawdziwe i szczere, a przecież Data wciąż ma kompleks bycia nie-człowiekiem, wciąż usiłuje zrozumieć uczucia. I zupełnie nie ogarnia, że już od dawna sam je odczuwa.
Z drugiej strony, Sarjenka to trochę mała szuja. Planeta umiera, wybuchają wulkany, są trzęsienia ziemi i ogólnie źle się dzieje. Rodzina się ukrywa. A co robi dziewuszka? Hej, hura, lecimy w gwiazdy! W sensie: rozumiem ekscytację, ale zabrakło mi jakiejś chociaż pojedynczej refleksji, że gdzieś tam została reszta rodziny. Nie wiem, jakiegoś pytania, czy nic im nie będzie. Albo czy mogą przenieść się z Sarjenką i Datą.
Jeśli zaś chodzi o cały problem geologiczny – cóż, standardowo spłynęło to po mnie. Wydaje mi się, że Enterprise w tym odcinku jest nieco overpowered (kamaaan, zmienia geologię całej planety za pomocą kilku torped?), ale traktuję to zagadnienie jako poboczny pretekst, żeby pokazać inne rzeczy.




– O'Brien, take a nap. You didn't see any of this. You're not involved.
– Right, sir. I'll just be standing over here dozing off.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz